Kto (w tym wypadku osoby mające stały dostęp do internetu) w 21 wieku nie posiada kont na różnych portalach internetowych? Wymienić tych stron można by wiele, dlatego pominę ten krok, zwłaszcza, że każdy bywalec w świecie internetu zna przynajmniej 5 takich (podejrzewam, że niektórzy nawet więcej).
Przytoczmy słynnego na cały świat Facebooka. Ciężko podać liczbę osób, która posiada tam konto, jednak wszyscy wiemy, że jest tego zdecydowanie multum.
Mamy możliwość wpisania wszystkich danych na temat siebie. Możemy dzielić się zdjęciami (selfie zaczynają królować) ze znajomymi, opisywać im swój dzień, pochwalić się obiadem, i robić wiele różnych rzeczy, których niestety nie potrafię przytoczyć.
Osobiście rozumiem ideę istnienia tego portalu. Jesteśmy w stanie znaleźć znajomych. Ustawione zdjęcie profilowe? Ok. Łatwiej Ci jest kogoś znaleźć. Po kilku latach jesteś w stanie dalej poznać tę osobę na ulicy. Ale nasuwa mi się pytanie: Po co Ci kilkadziesiąt zdjęć? Po co? No po co? Jaki jest tego sens?
Sama jestem posiadaczką zacnego konta na tym portalu. Należę do grupy bywalców internetowych. Jednak Facebook służy dla mnie wyłącznie do spraw kontaktowych (wydaje mi się, że właśnie taka miała być inwencja twórcza jeśli chodzi o stworzenie). Mieszkam aktualnie za granicą i nie wyobrażam sobie, żeby na ten czas stracić kontakt ze swoimi znajomymi. Ale tyle. Nie dodaję niepotrzebnych zdjęć, niepotrzebnych nikomu opisów. Używam go do jednego, prostego celu, do kontaktu z innymi ludźmi.
Internet jest rzeczą nierozłączną. Towarzyszy nam na każdym kroku. Jednak czasami jest go zbyt dużo wokół nas. Nie będę niepotrzebnie biadolić na ten temat, bo sama załatwiłam i dalej załatwiam kilka spraw przez maile, przez Facebooka czy inne portale, i jest to dla mnie wygodniejsze (głównie ze względu pobytu poza granicami Polski).
Będąc ostatnio w restauracji byłam świadkiem wypadu rodzinnego na obiad. Mama, tata, trójka dzieci i babcia. Pierwsza piątka wyposażona w najnowsze modele iPhone. Wychodzisz ze znajomymi/rodziną na miasto? Nie wiem jak reszta, ale dla mnie to możliwość spędzenia czasu razem, w swoim towarzystwie, z dala od niepotrzebnych spraw. Więc czemu siedzisz z nosem w telefonie i przesuwasz palcem po ekranie?
Zamieszkuję wyspę na której ludzie na brak pieniędzy nie mogą narzekać. 90% populacji posiada telefony firmy Apple (Okej, sama jestem posiadaczką, to muszę przyznać. Ale głównie ze względu przyjaznego oprogramowania, które jest znacznie lepsze od Windowsa czy Androida - oczywiście to tylko moja opinia). Pracuję na stanowisku kelnerki w restauracji. Każdego dnia (czy to będąc w pracy czy wychodząc na miasto) jestem świadkiem sytuacji, kiedy dwójka ludzi zamiast ze sobą porozmawiać, to nieustannie wpatruje się w swój telefon.
Może to kwestia mojego wychowania, bo dorosłam w małej mieścinie (można to nazwać nawet wsią) gdzie komputery oraz dostęp do internetu dotarł znacznie później niż do większych miast. Jednak nie uważam, że cała ta technologia jest aż w takim stopniu potrzebna. Dobra, tak jak pisałam, załatwiam wiele spraw przez internet, oraz kontaktuje się ze znajomymi, to fakt. Jednak są granice użytkowania, których nie powinno się przekraczać.
Już za kilka lat będziemy świadkami przypadków przyrośnięcia mobilnego urządzenia. Zamiast ręki będzie telefon, a zamiast głowy - komputer.
A co, gdyby zacząć mniej wpatrywać się w ekrany, a więcej w ludzi i w rzeczy nas otaczające? Kilkanaście lat temu tak potrafiliśmy, więc co nam stoi na przeszkodzie? Przecież jeden dzień bez Facebooka to nie koniec świata.
***
Ja i moje niedzielne refleksje. Ahh...